sobota, 23 kwietnia 2016

Rozdział 2


-A mianowicie to że od dziś macie mieć razem dormidorium- oznajmiła vice dyrektorka Hogwartu. Zarówno Hermiona jak i Draco stali jak wryci i czekali aż nauczycielka krzyknie, że był to żart. Nic takiego jednak nie miało miejsca.
-Pani chyba żartuje prawda?- zapytała się zszokowana Hermiona
-Uwierzcie mi, że ja też chciałabym żeby był to żart.
-To w takim razie niech pani nie robi nam tak i da oddzielne dormitoria- błagała Granger jednak  nauczycielka pokiwała przecząco głową.
-Niestety gdyby to ode mnie zależało to nigdy bym waszą dwójkę nie zamknęła w jednym pomieszczeniu.
-Oj, dobra Granger nie panikuj przecież sypialnie będziemy mieć oddzielnie, a poza tym chyba cię nie zjem.-Hermiona spojrzała się na Malfoya wzrokiem jak by stał przed nią co najmniej Godryk Gryffindor, jednak nic nie powiedziała. Bo ustaleniu obowiązków byli zmuszeni na wspólne pilnowanie porządków na korytarzach, co nie było najlepszym pomysłem, gdyż już wtedy zaczęła się pierwsza kłótnia.
-Mógłbyś przestać Malfoy?! To dziecko nic ci nie zrobiło a ty zaczynasz na nie krzyczeć zupełnie bez powodu!
-Jak to bez powodu?! Nie dość że ten bachor na MNIE wpadł to jeszcze do tych jego czekoladowych żab mam plamkę na koszuli!
W końcu przyszła McGonagall i kazała prefektom pójść już do swoich wspólnych przedziałów.
 Mieli własny przedział. To tylko dodało oliwy do ognia. Gdy weszli już do przedziału siedzieli cicho. Każdy myślał o czymś innym. Hermiona rozmyślała o nowym roku w Hogwarcie, zaś myśli Drocona wirowały wokół tej drobnej dziewczyny, siedzącej na przeciw niego o brązowych lokach i czekoladowych oczach. W głowie miał też słowa Lucjusza: Pamiętaj to co było to było masz zaprzestać wszelkich kłótni z gryfonami. Bez wyjątku. Czyli to znaczy, że nie musi się z nimi jakoś specjalnie zadawać tylko żeby się z nimi pogodzić. Sam zresztą tak myślał. Sam chciał zakopać z większością topór wojenny...Granger! Pomyślał. Zacznie od Granger ona na pewno pierwsza mi wybaczy. W końcu to baba! One jak tylko jakieś wzruszające przeprosiny się ogłosi to od razu wybaczy! Draco szykował już jakieś oficjalne przemówienie, a nawet miał już wszystko w głowie zaplanowane. Już za chwilę miał zacząć mówić, gdy nagle do ich przedziału wbiegł jakiś kot, a zaraz po nim pierwszoroczny Puchon. Pobiegali chwilę po przedziale nawet nie zwracając na nich większej uwagi po czym wybiegli z powrotem.
-Kuuuurwa zapomniałem!!- wydarł się na cały głos Draco.
-Można wiedzieć o czym łaskawy Pan zapomniał?- zapytała się oshle Hermiona
-Eeee.... A pieprzyć to Granger chciałem cie przeprosić.
-To jakiś żart prawda?
-Yyy no właśnie nie.
-Czy ty myślisz, że po tych wszystkich latach ciągłego poniżania ja Ci tak po prostu wybacze!?- zdenerwowała się kasztanowłosa.
-No właśnie tak myślę.
-No to źle myślisz! Nie jestem tym typem kobiet, które jak tylko powie się zwykle przepraszam to od razu lecą na Ciebie jak deszcz. Ciekawi mnie również jaki jest powód tych przeprosin? Bo mi się zdaje ze chodzi Ci o to żeby słynny "Książę Gryffindoru" był tak uprzejmy i życzliwy i zrobi wyjątek i przeprosi jedną głupią szlame bo to może wzmocnić jego karierę!- wykrzyknęła to po czym wyszła z przedziału.
   Resztę podróży Hermiona spędziła w przedziale z Ginny, Harry'm i Ronem, rozmawiając i śmiejąc się. Gryfonka już dawno zapomniała o młodym Ślizgonie, jednak gdy pociąg się zatrzymał i wszyscy zaczęli wysiadać kasztanowłosa musiała poczekać chwilę żeby tłum trochę się zmniejszył podczas, gdy jej przyjaciele woleli zaryzykować i zaczęli wychodzić. Gdy prawie nikogo nie było Gryfonka przypomniała sobie o tym ze będzie sama siedziała w powozie. Na jej nieszczęście został już ostatni wózek i był zajęty przez nie kogo innego jak dwójki Ślizgonów.
-Hej Mioneczka wsiadaj, został już ostatni powóz, no chyba, że chcesz lecieć za nami!- Zawołał  Blaise, a Hermiona, nie mając za dużego wyboru zmuszona była do siedzenia z nimi w wozie. Na tym się jeszcze nie skończyło. Zabini był pijany.
-No co tam mion-eczka słysza-łem ze się poklo-cilas z moi-m kochanym Dra-cususiem- powiedział całkowicie pijany Zabini co chwilę czkajac
- Nie gadaj ze go upiłeś
-Ja go nie upiłem, chwilę po tym jak wyszłaś przyszedł do mnie z butelką ognistej, a ja mu odmówiłem więc sam się upił...
-Zaraz zaraz nie gadaj ze ty odmówiłeś alkoholu!?
-No widzisz Granger zmieniam się.
-Ta zmiana za dobrą jak widać nie jest, ponieważ pozwoliłeś żeby twój przyjaciel się upił i nawet nie przekroczy progu Hogwartu i od razu dostanie szlaban a my niezły ochrzan  za to ze do tego dopściliśmy-
!- denerwowała się Pani prefekt naczelna
-Wyluzuj  Granger założę się ze nauczyciele nawet nas nie zauważą- powiedział tonem znawcy.
- Nie będę się z tobą o nic zakładała
-Czyli wychodzi na to ze tchórzysz Granger- Książę Gryffindoru dokładnie wiedział, że trafił w jej czuły punkt.
-O co się zakładasz?- zapytała się po dłuższym namyśle.
-Hmm... jeżeli ja wygram... będę Ci przez cały miesiąc, bez przerwy wybierać w co masz się ubrać, a jeżeli Ty wygrasz to Ty mi będziesz wybierała ubrania.
-Zgoda- powiedziała bez chwili namysłu Co było zupełnie nie podobne do panny Granger, która zazwyczaj najpierw myśli potem mówi.
- No to Granger szykuj już swoja szafę bo tak się składa, że nie pierwszy raz tak robię i jak się okazuje Diabeł jest o wiele bardziej rozumny po pijaku niż na trzeźwo- powiedział Smok z chciwym uśmieszkiem podczas gdy Hermionie opadła szczęka, gdy doszła do wniosku na co przed chwilą się zgodziła i w duchu jednak mając nadzieję że tym razem to nie wypali. Gdy w końcu dodarli  na miejsce Draco napisał do Nott'a liścik, na którym napisał żeby odwrócił uwagę całej szkoły. Wiedział, że to dosyć trudne zadanie, ale w końcu Theodor był mistrzem w tę klocki. Za pomocą czarów dostarczył wiadomość przyjacielowi. Po chwili z Wielkiej Sali dało się słyszeć głos ślizgona:
- Aaaaaaa pomocy troool w lochach!!- najwyraźniej Nott musiał wyjść na chwilę z Wielkiej Sali by ponownie do niej wbiec, udawając profesora Quirrell'a. Mimo, że nauczyciele oraz siódmo i szósto klasiści wiedzieli o co chodzi to nie wiedziały o tym młodsze roczniki i zaczęła się wielką aferą. Nauczyciele zaczęli ich uspokajać podczas, gdy Draco przemycił swojego przyjaciela do łazienki w lochach. Hermiona też tam była, gdyż musiała wszystko zobaczyć czy nowemu gryfonowi uda się wyjść z tego bez przypału. Draco kazał przypilnować Gryfonce Blaise'a, a sam gdzieś poszedł. Wrócił po trzech minutach, a w ręku miał nie wielką szklaną buteleczkę, w której znajdowała się błękitna ciecz.
-Jest to eliksir dzięki, któremu można łatwo wytrzeźwieć- wyjaśnił po czym zwrócił się do Blaise'a -Masz wypij to.
-A ccco to jest?- zapytał się diabeł.
-Coś co masz wypić- wytłumaczył Draco.
-Aaa- powiedział, patrząc się na niego wzrokiem godnym pijanego polityka po czym wypił eliksir.
-O jebane głową mnie boli- odezwał się Diabeł, gdy tylko doszedł do siebie.- O hej Granger- dodał gdy zobaczył Hermione.
-Dobra chodź już na pewno skończyli już panikować- powiedział po czym wyszedł z Zabini'm i Hermioną z łazienki i kierując się do Wielkiej Sali. Weszli do pomieszczenia akurat wtedy, gdy "Kluczny Zenon" został przydzielony do Slytherinu. Draco chciał już siadać przy stole Ślizgonów, gdy nagle przypomniał sobie, że już do nich nie należy, więc pomachał tylko Diabłowi po czym usiadł przy stole Gryfonow odprowadzany spojrzeniami niemal całej szkoły. Po przydzieleniu już wszystkich uczniów do domów Dumbledore przywitał tylko pierwszoroczniaków po czym zaczęła się uczta. Na stołach pojawiły się liczne złote półmiski wypełnione po brzegami jedzeniem. Draco czuł się trochę nie zręcznie gdyż wszyscy się na niego patrzyli jak by siedział tam sam Salazar Slytherin. Co prawda wszyscy już pewnie wiedzieli o tym ze słynny Draco Malfoy jest przodkiem Gryffindora, ale na jaja Merlina powinno być chyba jasne to, że przodek Godryka nie będzie chodził do Slytherinu!! Gdy napchał się już do syta poczuł nagle pragnienie. Tak się składało, że sok dyniowy leżał właśnie przy najmłodszym synu Weasley'ów. Na twarzy Dracona pojawił się nagle złośliwy uśmieszek.
-Ej Weasley podasz mi sok? - Zapytał się rudzielca, który nie miał innego wyjścia podał mu napój.
-Dziena- rzucił krótko, nie chcąc za bardzo się wdawać w kontakty z Weasley'ami.
- Widzisz Granger nawet w Gryffindorze jestem królem- stwierdził po czym usiadł zakładając ręce na oparciu ławy. Gdy wszyscy się najedli pojawiły się desery, lecz za nim ktokolwiek zdążył coś sobie wziążć dyrektor znowu wstał tym razem żeby zająć im trochę więcej czasu.
-Witam Was wszystkich jeszcze raz!- powiedział, rozkładając ręce tak jak by chciał objąć całą wielką salę- Może na początku zawiadomię Was o nowych zmianach w gronie nauczycielskim- mówiąc to wskazał stół stojący za nim- może najpierw na nauczyciela obrony przed czarną magią zostaje przywrócony do pracy nie kto inny jak...


***
Strasznie was wszystkich przepraszam! Ostatnio miałam wszystko na głowie i pomimo wolnych dni (Przez egzaminy) nie miałam za grosz czasu! Rozdział był krótki i pomimo poprawek nadal taki pozostał. Niestety. Kolejny rozdział będzie pewnie w niedziele.
Pa Wizzy!

środa, 20 kwietnia 2016

Przepraszam!!

Najmocniej was przepraszam za brak postów ale rozumiecie sql i wgl...Mam już ogólnie napisany rozdział lecz trzeba bo trochę "podszliwowac" niektóre elementy. Rozdzial powinien pojawić się w sobotę. Z góry przepraszam za błędy post był pisany za szybko.

sobota, 2 kwietnia 2016

Rozdział 1

ROZDZIAŁ 1

Draco Malfoy… Każdy kto go znał wiedział, że prędzej czy później zostanie on w jakiś kolwiek sposób sławny.  Ci którzy tak właśnie myśleli zapewne się nie mylili bo dokładnie tydzień temu imię Dracona znał już cały świat czarodzieji. A co było temu powodem? Otóż powodem tego były jego korzenie… Zapewne nikt nie spodziewał się tego że rodzina Malfoy będzie potomkami słynnego Gryffindora. Nasz bohater siedział właśnie w swoim pokoju wraz  z jego najlepszym przyjacielem: Blaise’m Zabinim, który każdą wolną chwile spędzał  wraz z Draconem.
-Wiesz na co właśnie wpadłem stary?!- zapytał się niespodziewanie diabeł.
-Zapewne na nic mądrego- odrzekł smok po czym wlał sobie do szklanki ognistą whiskey
-Ty przecież będziesz gryfonem!!-powiedział takim tonem jakby co najmniej odkrył Amerykę
-Wiesz czułem właśnie, że coś się pali… ale to tylko mózg ci przegrzało od tego myślenia
-Ejj no ale nie wiesz o co mi chodzi! Skoro będziesz.. a właściwie już jesteś gryfiakiem to możesz się zadawać ze szlamami bez wstydu! Bo wiesz niektóre mugolaczki to całkiem fajne dupy na przykład ta Granger….
-Wiesz co diabeł skończ. Im mniej gadasz tym mniej zgonów na  świecie. Przecież ciebie już do reszty pojebało!! Ja i Granger?!  Wiesz co ja cię chyba cię na terapię do munga wyśle!!- zdenerwował się smok-Pakuj się lecimy na pokątną.- dodał tylko po czym głośno trzaskając drzwiami wyszedł.

Tego samego dnia młoda gryfonka szykowała się na zakupy w magicznej części Londynu: ulicy Pokątnej. Wychodziła właśnie z Łazęki już ubrana i umalowana. Spieszyła się ponieważ umówiła się ze swoją przyjaciółką Ginny Weasley w dziurawym kotle. Gdy dodarła już na miejsce okazało się, że jej przyjaciółki jeszcze nie ma, więc zamówiła  sobie kremowe piwo. Gdy po pięciu minutach wiewiórka w końcu przyszła  obie udały się na Pokątną. Po drodze spotkały Harry’ego i Rona. Gdy kupili już wszystkie książki zatrzymali się przy pobliskiej kawiarni.
-Ja nie mogę uwierzyć w  to że wszyscy muszą od początku przejść rok szkolny!!-Oburzył się Ron
-Ron tłumaczyłam ci to chyba ze sto razy że wszyscy muszą wrócić  do Hogwartu na jeszcze jeden rok  bo tamten przez.. zaistniałe okoliczności stał się nie ważny.-Wytłumaczyła Hermiona  Ronowi.- A my zwłaszcza musimy gdyż nie było nas na całym roku.
-No tak ale..-chciał coś powiedzieć  ale  przerwał mu pewien  głos..
-No proszę  proszę  kogo my tu widzimy?- Był to Blaise w towarzystwie Dracona.
-Diable przestań-szepną mu na ucho smok  lecz ten się w ogóle nie przejął
-Odwal się Zabini- warkną Ron.
-Ooo… Czyżby nasza łasiczka po wojnie trochę „zmężniała”-zakpił  Blaise
-Diable błagam cie przestań-próbował Draco ale na próżno.
-A ty co Malfoy stałeś się sławny i od razu myślisz że kłótnia w miejscu publicznym to będzie skaza na twoim jakże szlachetnym honorze!?
-Ty lepiej Wieprzleju się nie odzywaj bo przecież obrońcy świata czarodziejów nie należy wdawać się w kłótni w miejscu publicznym- Baise  zaczął przedrzeźniać  Rona
-jak ty mnie nazwałeś!?-zdenerwował się.
-a co ksywka dzieciństwa przeszkadza ci w codziennym życiu?- zapytał Zabini. Ron chciał już coś powiedzieć  lecz Hermiona mu przerwała.
-Ron nie ma sensu chodź już
-Jak raz się z Granger zgodze chodź diable i nie rób cyrków.
W końcu Blaise dał się namówić i wszyscy się rozeszli.
Tydzień później zaczął się rok szkolny. Hermiona wraz z Harry’m Ronem i Ginny stali na peronie i czekali na pociąg. Ron właśnie się żalił wszystkim że to nie on  dostał odznakę prefekta naczelnego tylko Malfoy. W końcu pociąg przyjechał i każdy poszedł zająć wolny przedział. Po 15 minutach jazdy McGonagall kazała zjawić się Hermionie, żeby omówić prace prefekta naczelnego. Po przybyciu do odpowiedniego przedziału okazało się że drugim prefektem jest nie kto inny lecz Draco Malfoy.

-Wasze obowiązki są opisane w liście który wam wysłałam tydzień temu.. A właśnie nie wspomniałam w liście rzeczy która jest bardzo istotna a mianowicie….


     ***
Bardzo przepraszam że taki krótki ale nie miałam  dzisiaj na nic siły. Przepraszam też za błędy bo pewnie trochę ich tam jest oraz za to że was tym rozdziałem zanudziłam na śmierć xd Jak coś to proszę nie bić xd 
no to ja już chyba kończę.
 Do następnego rozdziału <3